Etap 13 - Petra i droga królewska
Czas do obiadu przeznaczamy na dalsze zwiedzanie starożytnego miasta Petry.
Popołudniu ruszamy na północ, za drogę obierając trakt królewski. Malownicza
trasa wiedzie przez wzgórza południowe aż do Morza Martwego.
Rankiem z wzniesienia, na którym nocowaliśmy, zjeżdżamy do miasta na śniadanie.

Droga prowadzi po krawędzi zbocza
Parkujemy w mieście i zjadamy tradycyjne jordańskie śniadanie czyli kanapkę z falafelami do tego mocna, słodka, czarna kawa.

Postój z rana

Właściciele bardzo chcieli mieć zdjęcie i żeby mówić, że tutaj jest najlepszy falafel w mieście
Kolejny dzień zwiedzania Petry, do pokonania ta sama droga. Na początek kilometrowy deptak, potem 1,6km kanionu.

Z rana na deptaku cicho i spokojnie
Stajemy u wejścia do kanionu As-Sik i dzisiaj dwójka statystów w zbrojach z tamtych czasów. Pewnie tak wyglądali niegdysiejsi strażnicy.

Na szczęście nie zagrodzili nam drogi i nie nałożyli opłat

W wąwozie tylko co jakiś czas przemknął konik lub riksza

Jedna z szerszych części wąwozu

Kolejne zakamarki

Jesteśmy dość wcześnie, więc praktycznie spacerujemy sami
Docieramy znowu pod El Khazneh Faraoun i znowu robi na nas
piorunujące wrażenie.
Kamil postanowił zmienić trasę i sfotografować skarbiec z pobliskiej góry, prowadzą
na nią schody. Jest to również bardzo ciekawa turystyczna ścieżka.

Wielbłądy to tutaj chyba nocują

Poskramianie wielbłądów

Spędzamy tu krótką chwilę
Poniżej kilka zdjęć z sesji Kamila ze szczytu.

Z góry jeszcze większe wrażenie

Widać położenie świątyni i wąwóz zacieśnia się dalej
Na drugim rynku też kilka wielbłądów gotowych do przejażdżki.

Nie pytaliśmy ile kosztuje - wolimy własne nogi
Część ludzi, zajmujących się obsługą turystów czy mających tutaj swoje stragany w sezonie zamieszkuje tutejsze jaskinie.

Mali chłopcy zajmują się głównie osiołkami

Dziewczynki oferują biżuterię i kartki pocztowe
Dość pobieżnie mijamy widziane wczoraj grobowce, amfiteatr czy
Ścianę Królewską.
Kierujemy się do kolejnego pasma gór, gdzie znajduje się Pałac Córki Faraona oraz Deir, czyli
klasztor.

Widok z gór na trzeci rynek miasta - budowla po lewej to Pałac Córki Faraona

Znowu ponad kilometrowy spacer

Ten chłopczyk spacerował z nami obok na osiołku, rozmowa toczyła się o ciężkim losie tych zwierząt

Bardzo słoneczna pogoda tego dnia i niebieskie niebo

Panorama na drugą część miasta, korytem w środku kiedyś płynęła woda
W okresie największego rozkwitu miasto przecinała jedna
główna ulica (cardo maximus), wyłożona białym kamieniem i wiele jej bocznych odnóg.

Tutaj na drodze głównej i są pozostałości białych kamieni

Im dalej tym droga w całości zachowana, w tle Ściana Królewska
Kasr al Bint Faraoun, czyli tzw. Pałac Córki Faraona, lub też
świątynia Duszary (lokalnego bóstwa Nabatejczyków) jest świątynią wzniesioną z piaskowca w drugiej połowie I w. p.n.e.
Miejsce jest niestety bardzo zniszczone i obecnie niedostępne dla zwiedzających,
trwają prace konserwatorskie.

Siatka zagradza zwiedzanie
Z tego miejsca kierujemy się w góry, gdzie położony jest Deir, nazwa pochodzi z okresu bizantyjskiego i oznacza słowo klasztor.

Kolejni młodzi ludzie proponujący nam przejazd na osiołkach

Zaczynamy podróż w góry
Droga jest rzeczywiście bardzo długa, nawet nie chce myśleć ile mamy kilometrów do parkingu.

Przez góry na 3-cim planie prowadzi wąwóz As-Sik

Znowu spotykamy koczujących ludzi

Krótki przystanek na złapanie oddechu
Ścieżka poprowadzona jest bardzo malowniczo schodami lub półkami skalnymi. Trzeba zaopatrzyć się w wodę i mieć trochę kondycji.

Pięknie wyrzeźbione piaskowce

Osiołki odpoczywające na skale

Lokalny środek lokomocji
Poniżej panorama, gdzieś tak w połowie drogi po górach. W środku zdjęcia na drugim planie jest Ściana Królewska, a więc dystans jest spory.

Trochę światło zepsuło złożenie panoramy

Zbliżenie na ścianę z grobowcami

Jakiś piesek po drodze odpoczywa w cieniu
Za kolejnym zakrętem i zatraceniem rachuby w ilości pokonanych stopni docieramy
do Deiru.
W linii prostej do tego miejsca od parkingu wg Google Maps jest 8,5km, myślę, że spokojnie
można przyjąć 10km, ale warto było...

Za ostatnim rogiem, klasztor w skale staje przed naszymi oczami
Nagrane pierwsze sekundy przy klasztorze
Deir to budowla na pierwszy rzut oka podobna do "Skarbca Faraona" przy wyjściu z wąwozu, jednakże jest od tamtej znacznie większa i bardziej okazała.

Prezentuje się bardzo majestatycznie
Powstanie datuje się na Iw. n.e. w okresie panowania ostatniego króla nabatejskiego – Rabela II.


Buty górskie - 400zł, wstęp - 230zł, butelka wody - 2zł, stanąć u progu świątyni - BEZCENNE :)
Przy budowli znajduje się mała restauracja z dużym tarasem, gdzie można odpocząć na ławkach z poduchami. Ruch znikomy, chyba jest bardzo niewielu wytrwałych turystów.

Po takim marszu nie chciało się wracać z powrotem

W drodze powrotnej, na górę zmierza druga cześć naszej grupy
Wyruszamy z miasta na północ kierując się w rejony Morza Martwego, jednak nie
wybieramy dróg międzymiastowych.
Kierujemy się na trakt królewski, dawny szlak handlowy wiodący z Petry do Damaszku. Jest to malownicza
droga, którą obecnie zamienia się na asfaltową.

Wyjazd z miasta i paradoksalnie przed nami bus policji, czyżby znowu eskorta:)

Mkniemy po nowym asfalcie

Przy drodze bardzo ciekawe formy skalne
Te tereny nazywane są też Małą Petrą. Można tu przejść się po kilku wąwozach i odnaleźć zamieszkiwane skały.

Tuż przy drodze jakieś dawne domostwo

Wejście do niedługich kanionów

Droga wiedzie przez niewysokie wzniesienia

Postój na widoczki

Sielsko i anielsko
Dojeżdżamy do pięknych piaskowych zboczy a droga ciągnie się malowniczymi serpentynami.

Droga nam się zwęża do szerokości jednego auta

Zjazdy i podjazdy

Góry w tym miejscu też są niesamowite

Asfalt zamienia się w szutrową drogę

I dalej przy półkach skalnych

Szerszy kąt na malowniczą trasę

Zakręć mną
Za pasmem gór jest pasm wydm, na który się kierujemy.

Panorama trasy, za pasmem gór widać piaskowe wydmy, które przyjdzie nam potem przejechać

Dawno temu tymi terenami przeprawiały się karawany

A to nasza samochodowa karawana
Po zjechaniu z gór już więcej przestrzeni i przed nami Wadi Araba. Przez tą pustynie prowadzi najdłuższy odcinek granicy między Jordanią a Izraelem. Jest to bardzo ciepły obszar i praktycznie bezdeszczowy w ciągu całego roku.

Rozproszone białe chmurki to było coś zjawiskowego

Korzystamy z wyznaczonych już szlaków

Trochę wydm przed nami

Parkujemy by chwilę odpocząć

Mała namiastka Sahary

Miłosz postanawia rozprawić się z kilkoma wydmami
W tym miejscu w otoczeniu wydm pasą się dzikie wielbłądy, jest ich kilkanaście, no i mamy darmowe zoo.

Fotografowie na start

Przepięknie to wyglądało
Wielbłądy na żywo

Można było podejść na wyciągnięcie ręki

Dość szybko znalazł się też Beduin wypasający wielbłądy
Tutaj popełniamy fotografię grupową.

Brakuje tylko Kamila
Późnym popołudniem ruszamy dalej na północ.

Spotykamy też wypasające się barany, w oddali namioty Beduinów

Ruszamy w kierunku asfaltu

Taki krajobraz zostawiamy za plecami
Droga asfaltowa na północ prowadzi przez ogromne plantacje
pomidorów, handluje się też nimi przy drodze. Dobijamy zatem interesu na kilkanaście sztuk do kolacji.

Przy drodze kwitnie handel prosto z wiadra świeżo zerwanych pomidorów

Handluje się tutaj na skrzynki, chłopaki nie potrafią pojąć po co nam tylko parę sztuk

Na migi licząc, płacimy jakieś grosze
Tego wieczoru docieramy do ujścia rzeki wypływającej z kanionu
Wadi Hasa. Przeprawa przez rzekę kończy się wyszarpywaniem jednego auta z nurtu i wyrwaniem zacisku hamulcowego w przednim
kole. Tego samego wieczoru udaje się wszystko rozkręcić i wężyki hamulcowe zaślepić.
Rozpalamy ognisko, kąpiemy się w rzece i otoczeni szumem wody kładziemy się spać. Poniżej zdjęcie
obozu na drugie dzień rano.

Tak wyglądał nasz obóz, rzeka spływa po lewej
Copyright © bliskiwschod.ladra.pl 2011, Designed by Ladra WebStudio
Strona jest częścią serwisu www.wyprawy.ladra.pl